Opis bitwy pod Olszynką Grochowska autorstwa Edmunda Celliera 1913 r.
DOŁĄCZNIK DO HELIOGRAWURY WOJCIECHA KOSSAKA Z 1887 r.
„BITWA POD GROCHOWEM - 25.2.1831 - OBRONA OLSZYNKI”.
(pisownia oryginalna)



WIERNIE SPORTRETOWANE
na obrazie Wojciecha Kossaka są następujące osobistości:
1. Generał Józef Chłopicki. Po cywilnemu, w płaszczu i kapeluszu, dowodził jako ochotnik; wodzem naczelnym armii polskiej był bowiem książę Michał Radziwiłł.
2. Pułkownik Michał Mycielski. W mundurze 2-go pułku ułanów, z białym zabatem, przykłada rękę do czapy i słucha rozkazu Chłopickiego.
3. Maurycy hr. Potocki. W mundurze oficera 1-go pułku ułanów i z amarantowym rabatem — druga postać na lewo od Chłopickiego.
4. Kapitan Ordon. W furażerce, na koniu, przy swej półbatery i kieruje ogniem artyleryi polskiej.
5. Szeregowiec Ludwik Mycielski. Niegdyś porucznik 4-go pułku piechoty, wstąpił jako szeregowiec do swego dawnego pułku. W furażerce na pierwszym planie na lewo, trzyma chustę w zębach i przewiązuje sobie zranioną prawicę.
6. Wojciech Gałczeński, kapitan 4-go pułku piechoty, dziad Wojciecha Kossaka po kądzieli, w furażerce po prawej stronie dobosza.
Powyższe postacie są ściśle historyczne.
Pozatem sportretowane przez Wojciecha Kossaka z osobistości nam współczesnych są następujące:
1. August hr. Potocki. W postaci adjutanta od artyleryi — czwarta postać na lewo od Chłopickiego.
2. Leon hr. Rzewuski. Także w postaci adjutanta od artyleryi — trzecia postać na lewo od Chłopickiego.
3. Edward Mycielski. Porucznik 4-go pułku w czako na głowie z krzyżem na piersi, na prawo od żołnierza przygryzającego ładunek.
4. Józef Mycielski z Kobylepola (Poznańskie). W furażerce na głowie zranionej, chustą przewiązanej; w prawej ręce stempel, którym przybija ładunek. Na naramiennikach płaszczy piechoty uwidoczniona „2-ka“ oznacza numer dywizyjny (dowódca Jan Skrzynecki); na guzikach munduru i na czako pod orłem piechota nosiła numer pułkowy. Na obrazie walczy o Olszynkę sławny z dzielności pułk 4-ty.

OPIS

Konnica Jankowskiego i dywizja piechoty Krukowieckiego z bateryą pozycyjną Bielickiego i lekką Łapińskiego tworzyły lewe skrzydło, które rozciągało się od traktu Jabłonny, w poprzek drogi Białołęckiej, pod samo Brudno. Środek, pod dowództwem generała Umińskiego, stał okrakiem na drodze wiodącej do Ząbków; składał się z jednej brygady konnicy w asekuracji bateryi lekkokonnej Konarskiego, ustawionej naprzeciw Ząbkom,*) i z jednego batalionu pierwszego pułku liniowego, pod komendą majora Kiekiernickiego. Prawe skrzydło, składające się z dywizyi Żymirskiego, Skrzyneckiego i Szembeka, stało w Olszynce i pod Grochowem; strzelcy Podlascy zajęli krzewiny Gocławskie.
Siły rosyjskie rozłożyły się między Wawrem i Białołęką: Pahlen pod młynem Gocławskim, Wygodą i Wawrem; Rosen naprzeciw Olszynce i Kawęczynowi; jazda Witta w pochodzie ku Ząbkom; korpus gwardyi Carewicza w pochodzie do Wawru; Szachowski naprzeciw Krukowieckiemu; sześć pułków przed Białołęką; Saken na drodze wiodącej od Brudna do Brzezin; poza tymi korpusam i stały różne rezerwy.
Ogół sił rosyjskich wynosił 90000, polskich ledwie 46000 ludzi.
O ósmej z rana, bez żadnego podobno**) rozkazu, półbaterya Masłowskiego dała ognia do wiatraków, z których sztab Szachowskiego oglądał nasz szyk bojowy.
Na ten sygnał cała piechota polska, jakby porwana na bałwanach armatniego dymu, zryw a się z m miejsca i rusza naprzód. W tej właśnie chwili Szachowski wyprowadzał pierwsze swoje kolumny z Białołęki na bagna Grodziska. Jazda Sakena, rozwinięta na lewo Białołęki, z strumieniam i i bagnami w tyle, znalazła się odcięta za pierwszem poruszeniem naprzód Giełguda.
Saken atoli zdążył zwinąć się w kolumny i połową szwadronów swoich dopaść cieśniny Brzezin, zasuwając swój tył batalionem jegrów i bateryą zostawioną na wyniosłej kępie Grodziska.
Jednak dwa bataliony piątego pułku liniowego doścignęły ogon tej kolumny, urwały go i rozproszyły do szczętu.
Tylna straż grenadyerów rosyjskich, opuszczająca już zagrody południowe Białołęki, zwraca się na lewo w tył i stawia czoło naszym pułkom liniowym, drugiemu i szóstemu. Drugi pułk z lasu, szósty z pola, wpadają razem na piechotę rosyjską, a tak zażarcie i z tak bliska, że nieprzyjaciel zmuszony jest przyjąć bój w kolumnie marszowej. Raz wywrócony, znów wsparty przez następne eszelony, i powtórnie wywrócony, ucieka tłumnie przez row y i opłotki na pole Brzezin; tam spotyka go batalion piątego pułku liniowego i rozpierzchniętego nieprzyjaciela przyjmuje na gorące bagnety. Rzęsisty ogień bateryi Bielickiego*) i batalionów pędzących za Sakenem sypie się cały na to wschodnie pole, na którem Szachowski usiłuje zgromadzić swój korpus.
Ażeby przenieść go w porządku do Grodziska. Tym czasem szósty pułk liniowy, wyprzątając Białołękę, odcina wszystko, co nie zdążyło z niej umknąć i debuszuje na pole Szamocin. Odwrót Szachowskiego zamienia się w prawdziwą klęskę, siejąc za sobą półtora tysiąca trupa i rannych, pięć dział, siedem jaszczyków i parę set jeńców. Całe wesele nie trwało godziny. Popłoch w szeregach rosyjskich przez dwie godziny był tak nadzwyczajny, że nie przechodząc Brzezin, tyraliery nasze zebrały do tysiąca porzuconych karabinów i w każdym rowie napotykały wywrócony jaszczyk.
Bitwa ta wszczęła się bez rozkazu**) Krukowieckiego, który gdy przybiegł do Białołęki, zastał zwalone na radosną kupę, we wsi i na lewo w lesie, bataliony drugiego, szóstego, a nawet piątego pułku liniowego, bateryę całą Łapińskiego, pół bateryi Bieleckiego i brygadę konną Bukowskiego.
Następ  nasz spuścił z oka korpus nieprzyjacielski; przerzucił się na szczątki odcięte i uchodzące w fałszywą stronę. Tylko Rybiński z dwoma batalionam i pierwszego pułku liniowego i półbaterią Masłowskiego, dopilnował na prawem skrzydle rzetelnego poruszenia korpusu rosyjskiego, i odłączywszy się zupełnie od oszukanej dywizyi krok w krok posuwał się za Sakenem po drodze wiodącej z Brzezin do Grodziska.
Krukowiecki zmarnował dwie godziny na próżnych rekonesansach, w kierunku zupełnie przeciwnym. Nie widząc wreszcie nieprzyjaciela ani przed sobą ani na prawo od siebie, wymarzył sobie, że go Szachowski łudzi fałszywym manewrem na Grodzisk, a rzeczywiście oskrzydla od Wisły, przez las Tarchomiński.***) Do owego tedy lasu posyła całą brygadę Małachowskiego,  a jeszcze więcej na lewo, traktem Jabłonny, posuwa brygadę Bukowskiego; konnicy Jankowskiego każe patrolować na wszystkie strony. Sam z piątym pułkiem liniowym wraca do Brudna, gdzie po godzinie mitręgi ściąga Rybińskiego. Tu około południa, odbiera kilkakrotne wezwanie od Chłopickiego, ażeby zbliżył się pod Grochów, i porady Umińskiego, ażeby zabiegał Szachowskiemu drogę od Ząbków. Na jedno i na drugie głuchy, nieustannie dopytuje się o nieprzyjaciela na szosie Jabłonny. Po godzinie drugiej z południa nakłania się wreszcie do wsparcia armii walczącej pod Grochowem ułamkiem swojej dywizyi. Pięć batalionów Giełguda, baterya Bielickiego i połowa konnicy Jankowskiego idą spod Brudna na wzgórza Targówka; Olszynka tymczasem wpadła w ręce nieprzyjaciela, a walcząca tam część armii polskiej cofała się w nieładzie pod zamachem  wieczornej szarży.
Kiedy brygada generała Giełguda, mówi Breański,*) zbliżała się do lewego skrzydła korpusu Umińskiego, wybiegłem naprzód dla zapewnienia się o punkcie, który zająć nam wypadnie, a spotkawszy tegoż generała, zapytałem, do kogo się m am udać po rozkazy? Odrzekł: że książę Radziwiłł jest pod Żelaznym Słupem;**) a tu każdy robi co mu się zdaje najstosowniejszem.
W tym samym czasie przybył na czoło brygady Giełguda oficer sztabu, Maurycy Potocki, z rozkazem maszerowania na Ząbki. Ledwie się kolumna na grobli ku Ząbkom w marszu wyciągnęła, kiedy przybył na jej czoło major sztabu Choromański, dawny adjutant generała Kickiego, z rozkazem wzmocnienia środka armii, mówiąc: że skoro z Białołęki nie przedsięwzięliśmy ruchu na Ząbki, to teraz za późno. Giełgud zrobił więc z brygadą kontrmarsz, a powróciwszy między czwartą a piątą godziną na wysokość lewego skrzydła korpusu Umińskiego, widział rozpoczynający się ruch wsteczny jego jazdy, a z sztabu nie było nikogo, coby brygadzie mógł wskazać punkt do zajęcia. Zresztą, straciwszy dużo czasu na te marsze, nie mogło już być w tej chwili mowy o wzmocnieniu tego lub owego punktu, ale chodziło tylko o ułatwienie armii wstecznego ruchu na Pragę; kazałem przeto artyleryi zająć pozycye równoległe do szosy Grochowskiej, na której postępowała armia nieprzyjacielska ku Pradze i otworzyć ogień. Giełgud zostawił pułk szósty w asekuracyi dział, a z pierwszym stanął w rezerwie. „Ta dywersya nie była bez korzyści; odwróciliśmy na nas część ognia dział nieprzyjacielskich; a tymczasem armia ustępowała swobodniej, swojem prawem skrzydłem, na Pragę"
Podczas ruchu Giełguda z pod Brudna na wzgórza Targówka, Szachowski, niedbale pilnowany przez Rybińskiego, wydobywa się z cieśniny Grodziska i debuszuje na trakt, wiodący z Kobyłki do Ząbków. Tu spotyka z jednej strony batalion Iviekiernickiego, a z drugiej wysłaną na jego przyjęcie brygadę Murawiewa. Kolumna ta, oczekująca pod Ząbkami nadejścia Szachowskiego, rozprysnęła się pod ogniem Konarskiego. Kilkanaście dział rosyjskich odpowiadając salwom Konarskiego, otworzyło kolumnie piechoty nieprzyjacielskiej przystęp do mostu zajętego przez batalion Kiekiernickiego. Reszta korpusu rosyjskiego spostrzegłszy, że postępu flankowego uskutecznić jej nie podobna pod ciężarem tak natrętnego ognia, z szyku marszowego przeszła w szyk bojowy i obróciła się frontem do trzęsawisk.
Konarski nie spuszczając z oka kierunku wypadkowego manewrów nieprzyjacielskich, bił szczególnie w kolumny, które pod zasłoną linii rozwiniętej równolegle do drogi, przemykały się jedna za drugą ku Kawęczynowi; wkrótce jednak groźny nacisk frontowego ataku podzielił jego salwy.
Kiekiernicki tymczasem osypany krzyżowym w arem armat i plutonów, dwie godziny wytrzymał w tym pożarze i najżywsze natarcia Murawiewa odparłszy bagnetem, zdjął nareszcie mostek i mocniejsze nieco w tyle obrał stanowisko.
Konarski, bezpieczny pod opieką niezwyciężonego batalionu i cierpliwej jazdy, która w wirze kul i granatów czuwała tuż za nim, obdzielał promienistym ogniem i kolumny nacierające na mostek, i bataliony wieńczące przeciwległe wzgórza, i tłumy wydążające do Kawęczyna.
Pod ogniem tych dział Szachowski uskuteczniał swój marsz flankowy ku Kawęczynowi, nie w dając się w dalszą z Umińskim rozprawę.
Umiński wzywał kilkakrotnie o wsparcie Krukowieckiego, który podczas tej walki nie ruszył się na krok z zajętego pod Brudnem stanowiska.
Równocześnie z powyższymi tegoż dnia wypadkam i gotował się i zawrzał krwawy bój na prawem skrzydle armii polskiej, — w wiekopomnej Olszynce.

 


O godzinie dziewiątej z rana Olszynka, stanowiąca narożnik polskiego dwuramika, znalazła się od razu pod panowaniem wszystkich bateryi, które Rosen od tygodnia rozpiętrzył na czaszkach Dąbrowej Góry i Wygody.
Baterya Sałeckiego, ostrzeliwująca lewy brzeg Olszynki, umilkła po półgodzinnej kanonadzie.
Wtedy Nieszkoć, i tak już zatrudniony z frontu przez ogień trzydziestu armat, prawe ramię półbateryi obrócić musiał ku południowi dla wstrzymania nawału kolumn napływających z gór Dąbrowy przeciw brygadzie Rolanda. Rosen bowiem nie doczekawszy się morderczych skutków swej artyleryi, kupi trzy dywizye w głęboką falangę i potwornym ogromem dwudziestu przeszło batalionów zaściela stoki w zgórz i równinę aż po rów naczelny Olszynki.
Na krawędzi tej Olszynki wszczyna się rzeź zapamiętała, — płonie las najeżonych bagnetów.
Pułki nasze liniowe, siódmy i trzeci, obramienione klamrą żelaza i ognia, bronią się rozpaczliwie i po godzinie dopiero mordów, zmuszone do ścieśnienia frontu swego, zaczynają opuszczać południowy zakrój lasku przed nieprzyjacielem, który zapełniając wyłomy świeżym odwodem, rozciąga swoje skrzydła. Jedna dywizya jego pcha drugą. Nieprzyjaciel pada rotam, i szeregam, i plutonam, i pada ścianą całą, ale brnie mimo ogień, trupy i zarośla, bo klęsk swoich obliczać — nie ma czasu; tuż za tymi nowe się tłoczą hufce, ku rozproszonych ze sobą garną w przepaść.
Zachwiana brygada Rolanda ustępuje za drugi rów, w lesie. Chłopicki daje Żymirskiemu rozkaz, ażeby ostatnich sił napiął i gwałtem się przykrępował do lasku.
Żymirski pcha w ogień strzelców. Brygada Rolanda i drugi pułk strzelców przechodzą znowu rów wewnętrzny, i obydwie brygady bagnetem wypierają nieprzyjaciela z zdobytej przezeń gęstwiny.
Rosen wytchnąwszy podczas chwiania się Żymirskiego, szczątkami dywizyi jednej osadził brzeg lasku, a drugą rozwinął na równinie za lasem; przytem postawił trzy pułki rezerwowe na stokach wzgórz, a tłumy jazdy posunął ku Nieszkociowi i aż naprzeciw lewemu skrzydłu Skrzyneckiego.
Daleki pomruk potyczki Ząbkowskiej ostrzega Chłopickiego o zwijaniu się Szachowskiego ku Kawęczynowi. Posyła więc Chłopicki Krukowieckiem u rozkaz jak najspieszniejszego ruchu pod Targówek lub kolonię Elsnera, a zarazem powtarza Żymirskiemu, ażeby, jeśli trzeba, „zagrzebał się w Olszynie ze swoją dywizyą"
Podczas popłochu rzuconego w głąb tłumów Rosena przez powtórne wkroczenie batalionów Żymirskiego do przedniej części lasku i doszczętne rozpędzenie znajdującej się tam dywizyi rosyjskiej, Dybicz poruszył od razu wszystkie Swoje rezerwy.
O godzinie dwunastej cała prawie armia rosyjska obsacza Olszynkę i gniecie w niej cztery pułki Żymirskiego. Pułki liniowe, trzeci, siódmy, oskrzydlone znowu przez dwie dywizye rosyjskie i parte z frontu przez trzecią dywizyę, tym razem darem nie ustępują miejsca brygadzie strzeleckiej. Trzem dywizyom nieprzyjaciela przybywa jeszcze w pomoc czwarta. Polacy, poraź trzeci przegnani za rów wewnętrzny, gną się, topnieją, nikną w tłumie czterdziestu batalionów rosyjskich
i uchodzą prawie zupełnie z lasu. Tylko czwarty pułk strzelców krępuje się jeszcze do krzewin Kawęczyńskich i rozpaczliwym oporem daje drugiemu pułkowi strzelców, a za nim brygadzie Rolanda, czas i pole zgarnienia się około zapleczników Sałeckiego i Nieszkocia. Rosyjskie hurra ! rozlega się ponad rykiem dział od Karczmy Grochowskiej do Kawęczyna. Czerep granatu urywa ramię Żymirskiemu; dywizya jego cofa się za zapleczniki.
Chłopicki, widząc uchodzące resztki batalionów trzeciego i siódmego pułku liniowego, daje wreszcie Skrzyneckiem u rozkaz zastąpienia ich nietkniętem i dotąd siłami czwartego i ósmego pułku liniowego, za którym i cisną się w drugiej linii pułk dwudziesty i pułk weteranów. Sam, stanąwszy na czele dwuch batalionów grenadyerskich Lenkiewicza i Niewęgłowskiego, z pod Grochowa dąży ku Olszynce. Druga brygada strzelecka szykuje się na lewo Skrzyneckiego, a Szembek pomyka się nieco naprzód. Tym przygotowaniom wtóruje potężna kanonada.
Skrzynecki wykonywując odebrany rozkaz, przeznacza brygadę Bogusławskiego na pierwszą linię. Pułki czwarty i ósmy piechoty mają przewodniczyć, uderzyć i Olszynkę odebrać. "Jest to rzeczywiście dzień ich chwały“ mówi Barzykowski,*) a Olszyna jest ich nieśmiertelnym pomnikiem.
Andrychewicz z drugą brygadą jako odwrót staje, krok w krok za pierwszą postępując.
Pułk dwudziesty ku zasłonie dział jest przeznaczony. Skrzynecki stoi na czele ósmego pułku; Bogusławski swoich Czwartaków wiedzie. Obok Bogusławskiego widać jakąś figurę w mundurze, żołnierza prostego, lecz którego rysy twarzy, kibić, układ i wszystkie ruchy zdradzają człowieka z wyższej klasy towarzystwa. Był to Mycielski,**) obywatel zamożny z Księstwa Poznańskiego, mąż uwielbiany wprost od nadobnej żony, ojciec szczęśliwy pięciorga dziatwy. Na odgłos powstania, jakby o wszystkiem zapomniał, wszystkiego się wyrzekł, sercu milczeć nakazał i pospieszył, gdzie Ojczyzna wzywała. Nie szukał rang i stopni, tylko za Ojczyznę walczyć pragnął, z jej odwiecznym wrogiem bić się żądał. Wszedł jako prosty żołnierz do pułku czwartego, którego reputacja była mu zaręczeniem, że do najtrudniejszych spraw wojennych użytym będzie. — Kolumny nasze śmiałym krokiem naprzód postępują, artylerya nieprzyjacielska, na wzgórzach Kawęczyna ustawiona, rzęsisty sypie ogień i przystępu do lasku wzbronić usiłuje. Lecz nadaremne usiłowanie;
— nasi niezachwiani, poczuwają się. Piechota nieprzyjaciela występuje na początek lasu i ogniem rotowym ich przyjmuje. Skrzynecki nie kazał odpowiadać, strzału dawać; "naprzód !" tylko zawołał; "naprzód !" powtórzył Bogusławski i kolumna maszeruje. Mycielski ranny w rękę; jest to pierwsza jego rana; drugą ręką spokojnie zdejmuje chustkę ze szyi, ranę nią zawiązuje i dalej do boju spieszy. Już nasi przybyli, — i smugów, rowów i olszyny dosięgają. Mordercza walka wszczyna się; wpierają się wzajem nie i wypierają. Trzykroć nasi wdzierają się i trzykroć cofać się muszą. Mycielski po raz drugi ranny w nogę, oddziera kawał podszewki od munduru, zaopatruje nią ranę i do boju wraca. Skrzynecki, wyniosły wzrostem, wyniosły i męstwem, podnosi się jak sztandar wśród swoich i silnym głosem woła: "na bagnety!", "Na bagnety!" powtarza  waleczny Bogusławski, i Olszyna bagnetami się jeży. Nieprzyjaciel już oprzeć się nie może; trupami zaściela pobojowisko i w nieporządku z lasu uchodzi. Polacy są panami lewej strony Olszyny. Mycielskiego trzecia kula w pierś uderza; pada wtedy i jako bohater śmiercią kończy. Generał Skrzynecki rozkazuje Bogusławskiemu szybko przez las w pogoni przebiegnąć, po drugiej stronie na smugach się rozwinąć i ku działom nieprzyjacielskim krok uczynić; brygadzie zaś generała Andrychewicza zająć olszynę. Pułk dwudziesty, który choć nowy, lecz chlubny chrzest odebrał, bo już blisko 300 żołnierza ubytku liczy, ma posunąć się ku Olszynie i być odwodem. Jazda ku asekuracyi dział jest przeznaczona. Artylerya nasza zyskuje obszerniejsze pole dla swoich gromów. Rzepecki, Turski, Nieszkoć dobrze mierzone rzucają pociski i niejedno działo nieprzyjacielskie do milczenia zmuszają/'
Dybicz widząc powtórną klęskę zastępów swoich, trzeci atak nakazuje: Pahlen, nie mogąc dywizyi pozostałej na szosie dać znacznego udziału w bitwie z powodu ciasnej przestrzeni i strasznego ognia czterdziestu naszych dział, usiłuje artyleryą swoją przedłużyć front Rosena, i zamiatając nią obie drogi aż po sam Grochów, zagłusza nareszcie baterie Rzepeckiego, Nejmanowskiego i Piętki.
Po lewej stronie Olszynki  jeden tylko Nieszkoć a później Rylski, odpowiadają ogromnemu szeregowi dział, rozwiniętemu od Dąbrowęj Góry do Kawęczyna. Wszystko co się wychyla z lasku długo Nieszkoć tłucze granatami, ale nieustanny następ jazdy rosyjskiej na równinach Kawęczyńskich znagla go po raz drugi do rozpromienienia swoich ogniów.
Nieprzyjaciel, przekonany że umilknięcie polskich linii zapowiada ich odwrót, wypada trzema zastępami z zarośli Olszynki przy grzmocie kilkudziesięciu dział. Ale zaledwie uszedł sto sążni, spotyka dwie przeciwne kolumny, jedną Skrzyneckiego, godzącą w lewą krawędź Olszynki, drugą Chłopickiego, postępującą wzdłuż szosy ku prawej krawędzi lasku. Na lewo, bataliony czwartego i ósmego, za niemi pół batalionu dwudziestego, a wreszcie weterani uderzają, jedne po drugich, na przetrzebioną dywizyę rosyjską, pędzą ją w las, a nie zostawiając jej czasu do nabicia wystrzelonej broni, bagnetem ją strącają z drugiego rowu na pierwszy aż na przeciwległe pole.
Tam się dopiero rozwijają, ażeby ogniem ugasić ogień innej dywizyi nieprzyjacielskiej, przez której szpary przeciekły ostatnie niedobitki pierwszej. Brygady Linden i Brajko usiłują nadaremnie zasłonić odwrót porażonych. Same, porwane prądem powszechnej klęski, dwa razy odwracają się na Skrzyneckiego, ale dwa razy przewalone na uciekających, z nimi razem cofają się za baterye Dąbrowej Góry. Dybicz odrywa nareszcie brygadę karabinierską Frejganga od eskortującej go dywizyi grenadyerów , ale i tę rozbija nabyty impet naszego odwetu.
Na prawem skrzydle, Chłopicki wstrzymany nieco krzyżownicą bateryi  Rosena i Pahlena, przedziera się z grenadyerami wskroś tej gorącej zamroczy i jednym szturmem wywraca zbaczające z lasku ku Grochowowi bataliony Tolla i Nejharda. W tem Prądzyński przyprowadza mu w posiłek dwa ostatnie bataliony grenadyerów i brygadę strzelecką, ściągniętą z lewego skrzydła; z tymi dziesięcioma batalionami wkracza Chłopicki do Olszynki i równając się na Skrzyneckiego, debuszuje półobrotem w prawo, przez wielki rów, na pola Wygody. Cała dywizya rosyjska rozlatuje się przed Chłopickim na szmaty, a druga, zamiast ją wspierać, opuszcza Wygodę w nieładzie i cofa się na szosę, za linię armat Pahlena.
Obie kolumny polskie dokazawszy tego cudu waleczności, wyczerpały siły swoje; świeżych zaś sił nie było pod ręką, ażeby nieprzyjacielowi zadać cios stanowczy. Kolumna Skrzyneckiego była już na pół drogi do Dąbrowej Góry, a kolumna Chłopickiego, zdobywszy pięć dział, w biegu do Wygody, gdy generałowie rosyjscy zdołali wstrzymać pierzchające zastępy i zwrócić je znów na pole bitwy.
Wezwany Łubieński, odmówił pomocy; Krukowiecki przysłuchiwał się z daleka szumowi śmiertelnej bitwy, a Szembek spoczywał w lasku Zagrochowskim.
Tymczasem stanęło znów przeszło czterdzieści batalionów rosyjskich do dalszych zapasów. Przez pół godziny grenadyery i czwarty pułk, stanowiące czoła kolumn Chłopickiego i Skrzyneckiego, wytrzymują pod Olszyną ulewę kul, granatów, kartaczów, ognie rot i plutonów — w pragnieniu i w pewności doczekania się zapowiedzianej rezerwy. Dwa konie ubito pod Chłopickim; sam w nogę był postrzelony kartaczem; płaszcz jego popruty od kul karabinowych. Za nim, przed nim, w koło niego, żołnierze giną szeregami całymi; szefowie batalionów grenadyerskich i strzeleckich zapadli się prawie wszyscy w ziemię.
O godzinie drugiej na szerokich biodrach Dąbrowej Góry przez rozdartą oponę dymów zabłysły raptem snopy lanc i kirysów Witta a naszej rezerwy jeszcze nie widać ! Przy tern ogrom na baterya, rozwlekająca się na prawem skrzydle Rosena aż po Kawęczyn, zmusza Nieszkocia i Rylskiego do milczenia i ściele całą długość lasku zasiekiem drzew i trupów. Chłopicki, zniecierpliwiony, zostawia Milbergowi swoją kolumnę, a sam pędzi w tył, ażeby się dowiedzieć, dlaczego nie przybywa pomoc.
Milberg i Skrzynecki, parci przez wszystkie rezerwy rosyjskie, cofnęli się za rów naczelny i zaledwie trzymają się za wewnętrznym. Już weterany, ósmy pułk liniowy i dwudziesty wybiegają na pole Wielkiego, a druga brygada strzelecka na pole Małego Grochowa. Grenadyery częścią garną się do czwartego pułku w Olszynce, częścią znów ustępują po drodze Okuniewskiej.
Chłopicki wraca z pod słupa żelaznego, gdzie się był widział z księciem Radziwiłłem, i zdąża do swej kolumny, ażeby w chwalebnej śmierci znaleźć schronienie przed okropnościami przewidzianej klęski. Zwyciężał jako wódz, umrzeć chce jako prosty żołnierz. Jak mijał w galopie baterye prawego skrzydła, granat pękł pod brzuchem konia jego i powalił go na ziemię, poszarpawszy mu obie nogi. Adjutanci zbiegli się koło niego i niesionego na kosach odprowadzili na Pragę.
Od tej chwili, było po godzinie drugiej, Milberg rozpuścił prawie swoją komendę przed parciem coraz natarczywszem trzech dywizyi rosyjskich, walących się z wszystkich stron napowrót do części południowej Olszynki.
Skrzynecki na czele czwartego pułku liniowego utrzymał się aż do godziny trzeciej w części północnej; ale raz wyparty z lasku, nie oparł się aż na małych wzgórzach za zaplecznikami lewego skrzydła.
Tak tedy Olszynka wydarta po raz czwarty Polakm pozostała w ręku nieprzyjaciela szczeblem, z którego całym pędem, — całym ogromem zwycięstwa, nurtować mogła po ich nagim, całomilowym odwrocie.
Generał Geismar ujadał się od rana z batalionem Kuszla i wyprzeć go nie zdołał z błot i krzewin Gocławskich.
Po opanowaniu Olszynki gotuje się Toll do wielkiej szarży. O godzinie wpół do trzeciej posuwają się naprzód cztery olbrzymie odłam y jazdy rosyjskiej. O godzinie wpół do czwartej brygada Giełguda z artyleryą dywizyi przybywa do Targówka; brygada Małachowskiego i jazda Jankowskiego nadbiegają tuż za nią. Umiński także zbliża wszystko co ma pod ręką  na pagórki Grochowskie. Skrzynecki swoją i Żymirskiego dywizyą wytyka linię cofniętą prawem w tył, od kolonii Maziasza aż do żelaznego słupa; około bateryi Nieszkocia, której był kazał powrócić na dawne stanowisko, i bateryi Rylskiego szykuje ósmy pułk; na prawo, ukośnie w tył, pułki czwarty, dwudziesty i weteranów. Lukę wyłamaną między sobą a Szembekiem, zakleja różnym i oddziałam z dywizyi Żymirskiego, które pod słupem żelaznym wiążą się z grenadyerami i zakrywają odwrót bateryi pieszych Piętki,  Rzepeckiego, Turskiego i Nejmanowskiego. Na miejsce tych Łubieński posyła naprzód trzy baterye konne, a cały korpus jazdy jego garnie się do kupy za linię Skrzyneckiego; a baterye Konarskiego i Masłowskiego z jazdą Umińskiego, w sam czas nadbiegając prostopadle na prawą flankę szarży rosyjskiej, uczyniły prawie niepodobnym jej postęp na nasze lewe skrzydło.
Na prawem skrzydle nieprzyjaciela dywizya ułanów wpada między Olszynkę a kolonię Maziasza na czworoboki czwartego pułku liniowego i roztrąca się o wyziew ognisty. Natrętne wrzaski całej tej jazdy słabną pod świstem kulek — i konają w straszliwym jęku. Stos koni i trupów tarasuje przejście następnym szwadronom, a rozbryzgany ich nawał pierzcha na bagna Kawęczyńskie, gdzie go zaraz wita ogień szesnastu dział Konarskiego i Masłowskiego.
Na lewem skrzydle nieprzyjaciela dywizya huzarów, szczęśliwsza nieco, brnie mimo bagna Gocławskie i wpada na nieprzygotowane bataliony strzeleckie Szembeka, który, wezwany na radę do księcia Radziwiłła, nie był wówczas przy dywizyi. Batalion*) trzeciego pułku strzelców i nowo zaciężne szwadrony ustępują z pola i garną się niesfornym tłokiem na lód Wisły; reszta brygady oskrzydlona niejako tą próżnią, cofa się za Grochów; ale jazda rosyjska, przywitana kartaczami przez bateryę Piętki, zatrzymuje się, kręci i zawraca na lewo w tył, nie dostąpiwszy nawet na strzał karabinowy do drugiego lasku. Bagna, posiane mnóstwem rozproszeńców, pochłaniają i konie i jeźdźców.
Wtem środkowa szarża,- rozwichrzywszy się od Olszynki do kolonii Gocławskiej, już tętni przed Grochowem. Całej dywizyi  kirysyerów otwiera przestrzeń wyborowy pułk księcia Albrechta; za nim tłoczą się ciężkie tłum y innych pułków.
Pułk Albrechta, bez rozkazu wyższego, z pułkownikiem swoim Mejendorfem i generałem dywizyi na czele odrywa się od kolumny i czterema szwadronami w pada na rozpierzchnięte oddziały Milberga i Rolanda; rąbie je — i grzmi dalej; napotyka uchodzącą ukosem bateryę Nieszkocia, morduje kanonierów i konie, przerzyna się poza pierwszą i drugą linię Skrzyneckiego, i tak odcięty już własnym zapędem, cwałuje na oślep ku słupowi żelaznemu. Dwa prawoskrzydłowe szwadrony zeszedłszy z szosy na pole, mieszają się i spaczają zaraz na przeprawie jednego z rowów, które na tej wysokości przekopują równinę Grochowską. Wtem zjawia się nasz ósmy pułk liniowy. Batalion Karskiego, dochodząc już do szosy w szyku czworobocznym, postrzega, jak owe sztywne posągi chwieją się nad przekopem. Czworobok nasz zatrzymuje się na pół wystrzału, daje ognia całą ścianą i trupem ściele pobojowisko. Ale połamany dywizyom sam sobie zagrodziwszy odwrót zamiast pierzchać nazad, musi kilkoma kupam i ubiegać rowy i tulić się naprzebój do szarży rdzennej, którą drugi dywizyon wykonywa po szosie. Na ten dywizyon pod samym już słupem żelaznym wpada z frontu generał Kicki na czele dwóch szwadronów drugiego pułku, a z boku Gawroński z piątym pułkiem ułanów.
"Kicki,*) gdy ujrzał zapęd nieprzyjaciela, dał ostrogę koniowi i przed frontem stanął. Hoży, nadobny, kawalerskiej postawy, twarz wesoła, oko pełne życia, rzekłbyś, iż w koło taneczne staje. Szybko dobywa pałasza, słów nie mówi, tylko pałaszem na wroga wskazuje i woła: „baczność, — stępą, — naprzód m ars z !“ Parsknęły rumaki pod jeźdźcam i, powionęły proporce i już brygada w marszu. Niezadługo słychać „marsz, marsz!“ — pędzi pułk drugi, a Gawroński za nim pospiesza. Grot polski z mieczem moskiewskim, pierś polska bez zasłony z piersią moskiewską, stalą pokrytą ma się zmierzyć. Uderzają na siebie. Dwie chmury starły się; minutę, dwie, cztery — nic nie widać, tylko tuman kurzawy pod obłoki się wznosi, a szczęk broni słychać. Chwila to walki i niepewności. Na koniec Moskwa złamana, tył daje. Pułk kirysyerów rozbity, jedni polegli śmiercią walecznych, drudzy wzięci do niewoli, reszta coprędzej uchodzi. Kicki w pogoń za nimi. Sam jednego uchodzącego ściga i już mieczem nań się zamierza, kiedy uchodzący się obejrzał, a był to Mejendorf, znajomy, towarzysz tylu warszawskich wspomnień. Kicki konia zatrzymał, pałasz opuścił, — Mejendorf uszedł. Lew -Polak w boju, niewiasta, dziecko w zwycięstwie, a w wszystkiem — wychowaniec serca"
Ciężki zastęp kirysyerów rosyjskich złamany od pierwszego uderzenia, rozlatuje się na wszystkie wiatry, żgany, postrzelany, ścigany wszędzie wrzaskiem i śmiercią. Co nie zginęło, przetacza się pod same rogatki Pragi, rzuca szable, rzuca hełmy i zsiada z koni, wołając "pardon!" Teraz dopiero trzeci dywizyon tego samego pułku Albrechta zrywa się do szarży; ale ogień ściany, zapartej za naczelną burzą, zwraca się wszystek na niego. Wstrzymany w swym zapale dywizyon cofa się czem prędzej.
Chwilowy popłoch, jaki wzniecił ten niewyjaśniony po dziś dzień wyskok Mejendorfa, wkradł się polotem błyskawicy do ostatniej głębiny szeregów polskich, nie dotykając odgłosem nawet swoim czoła armii naszej.
Tym czasem reszta korpusu Witta, zatrzymana w kolumnach plutonowych na wysokości Grochowa, patrzy w osłupieniu, jak za szalonym pułkiem zasuwają się sztachety bagnetów, zgiełk pomsty i tumany dymu; — a potem milczenie. Po kilkunastu minutach wahania się, cała dywizya Kabłubkowa ma iść w pomoc Mejendorfowi; ale już wyłom, wybity w gęstwinie polskiej, zasklepił się, a na jego miejscu zrywa się kurzawa kartaczów miotanych przez baterie konne Łubieńskiego z tajn i zmierzchu, który coraz niżej opada na bojowisko. W teren też nadbiegają niepomyślne wieści od szarż skrzydłowych. Zresztą pułki liniowe ósmy, czwarty, dwudziesty, weterany, druga brygada strzelecka, wyciągnięte ukosem w dwie linie od błót Elsnerskich do słupa żelaznego, wklęsłością swojego frontu wstrzymują cały nawał jazdy nieprzyjacielskiej.
Brygada Rolanda idzie poza tyłem tej linii wspierać Umińskiego, który, oskrzydlony od lewego skrzydła przez następ Szachowskiego, na drodze Ząbków zlewa się z brygadą Giełguda, z jazdą Jankowskiego, z bateryami Bielickiego i Konarskiego. Dwie te baterye, połączone z bateryą Rylskiego, tworząc klamrę z bateryam i konnymi, zjawiają się na sam czas przed frontem Skrzyneckiego i otwierają poszluzny ogień przeciw zachwianym kolumnom jazdy Witta i Rosena. Gęste tabuny, spękane już wzdłuż i w poprzek, zawracają się w nieładzie na Olszynę, maskują wszystkie swoje baterye, powalają własną piechotę i nikną między lasami. Mrok wieczorny rzuca oponę za niemi, a huk armat głuszy hałas ich ucieczki. Artylerya polska wymawia ostatnie słowo bitwy!
Nieprzyjaciel dnia tego stracił ogółem w zabitych, rannych i jeńcach głów czternaście tysięcy; straty wojska polskiego wynosiły półszósta tysiąca.
Wojsko polskie cofnęło się do Warszaw y; nieprzyjaciel wytknął łańcuch ogniów obozowych od grobli Marków aż do Saskiej Kępy.
Prócz wymienionych powyżej generałów odznaczyli się w dniu 25 oclu. 24 lutego:
P u ł k o w n i c y Bukowski, Kicki, Rybiński, A. Skarżyński, K. Skarżyński i Zawadzki;
p o d p u ł k o w n i c y Chrzanowski, Konarski, Linsenbarth, Niewęgłowski, Piętka, Płączyński, Podczaski, Prądzyński, Wroniecki i Wybranowski;
M a j o r o w i e Arnold, Bem, Bielicki, Borowy Konstanty, Breański, Gnoiński, Gosiewski, Izajewicz, Karnecki, Kasperowski, Kiekiernicki, Łapiński, Maruszewski, Sadowski i Zywult;
k a p i t a n o w i e Bobolewski, Bogusławski, Dąbrowski,Dobrzycki, Górski, Grabowski, Greffen, Hermański, Konopacki, Kozłowski, Madym , Masłowski, Ołtarzewski, Plantowski, Prolewfcz, Puchalski, Strączyński, Szumkowski, Tomaszewski, Turski, Wolski Wincenty, Wróblewski, Zandrowicz i Zbyszewski;
p o r u c z n i c y Bańczakiewicz, Biały, Bilski, Breański Walery, Breza, Brzozowski, Bukowski, Burchard, Cissowski, Czyż, Dobrowolski, Drohojewski Antoni, Duchowski, Dziewanowski, Engelhard, Garczyński, Gostkowski, Grabowiecki, Jabłoński, Karczewski, Kitliński, Koźmian, Krassyn, Kurczewski, Kurowski, Kwaśniewski, Lada, Ledóchowski, Lesser, Leszczyński Kajetan, Linowski, Łoś- Łubieński Feliks, Majsner,  Marchocki, Masłowski, Mycielski Teodor, Nierzkowski, Nowosielski, Obuchowicz, Poznański, Płużański , Antoni, Puczyński, Radoński, Refferowski, Roszkowski, Rupniewski Roch, Rybicki, Rzeszotarski, Rzewuski, Schiller, Stadnicki, Stępowski, Stockman, Świderski, Szmeryc, Troiński, Wandach, Wodnicki, Wolski, Zadunajski, Zaleski, Zboiński i Zieliński;
p o d o f i c e r o w i e  i  s z e r e g o w c y Bukowski, Gorzkowski, Grodzki, Gurkowski, Jędrzejewski,  Kiekiernicki (ranny trzykrotnie), Matulewicz, Mazurkiewicz, Mycielski Ludwik, Pawłowski, Plichta, Rychlicki, Staniszewski, Stobnicki, Woźniakowski, Żółtowscy Stanisław i Marceli*)
P o l e g l i: Żymirski, generał dywizyi, Płączyński Władysław, podpułkownik, Bertowski, Ciechański, Kępski i Siekierzyński, kapitanowie, Mycielski Ludwik, Plichta Kaźmierz, Puczyński, Puternicki, Rogniecki, Turzyński i Zaremba.
Pod Gocławiem odznaczyli się strzelcy Podlascy: Brogowicz, Skawiński, Wiśniewski i czternastoletni Dunowski, który, wysunąwszy się z lasu, stanął na wzgórzu i wśród gradu kul czterech nieprzyjaciół położył, zanim ciężko rannego wzięto z pobojowiska.


Objaśnienia do planu bitwy pod Grochowem (25 lutego 1831).
1 2 3 wiorsty
(7 wiorst na 1 milę)
AA Stanowisko armii rosyjskiej przed rozpoczęciem bitwy.
BB Stanowisko armii polskiej przed bitwą.
CC Linia ataku 24 i 25 dywizyi Rosena oraz 3-ciej dywizyi Pahlena na Olszynkę, bronioną przez Polaków.
DD 2-ga dywizya grenadyerów maszeruje od szosy wzdłuż i przez las na Dąbrową Górę, gdzie przy bateryach rosyjskich znajdował się wódz rosyjski, Dybicz.
EE Stanowisko 3-ej dywizyi kirasyerów i 2-óch pułków ułanów rosyjskich przed rozpoczęciem sławnej szarży kawaleryi.
FF Litewska (rosyjska) brygada grenadyerów w pochodzie od szosy przy Grzybowskiej Woli łączy się z 3-ma pułkami ułanów i okrąża poza Kawęczynem lewe skrzydło armii polskiej, odłączając 1 batalion i 1 szwadron w kierunku Ząbków.
GG Pochód korpusu księcia Szachowskiego, pobitego pod Białołęką, przez Grodzisk na Marki.
HH Stanowisko jazdy rosyjskiej po zdobyciu Olszynki, zajęte po przeprawie przez rów i ustawienie jej szyków do szarży.
JJ Ukraiński (rosyjski) pułk ułanów idzie do szarży po lewej stronie Olszynki.
KK Szarża pułku kirasyerów księcia Albrechta nad drogą polną do Grochowa, potem nad szosą do żelaznego słupa i odwrót po rozbiciu do K.
LL Nieudana szarża pułku ułanów W. Księcia Konstantego.
MM Szarża huzarów sumskich i olwiopolskich oraz strzelców konnych perejasławskich i księcia Wyrtemberskiego od dd, ee, ff do MM.
NN Szachowski zbliża się przez Ząbki i zajmuje pod koniec bitwy pozycyą na lekkich wzgórzach.
00 Krukowiecki pod Brudnem, skąd wysyła brygadę Giełguda pod Targówek.
PP Armia polska po bitwie staje przed i w szańcach Pragi.
QQ Pozycye zajmowane przez Rosyan przy końcu bitwy.
RR Olszynka, klucz pozycyi armii polskiej, od rana do godz. 3-ej po poł.

R o s y a n i e:
aa l-sza dywizya Pahlena nad szosą pod Wawrem .
bb 2-ga dywizya Pahlena pod karczmą Wygodą.
cc 3-cia dywizya Pahlena na północ od Wygody.
dd Huzarzy olwiopolscy.
ee Huzarzy sumscy.
ff Strzelcy konni perejasławscy i ks. Wyrtemberskiego.
gg Ułani nowo-archangelscy nad szosą poza Wawrem.
hh 24-ta dywizya Rosena.
ii 25-ta dywizya Rosena.
kk Trzy pułki ułanów rosyjskich: polski, litewski i wołyński.
ll Brygada grenadyerów litewskich (rosyjskich).
mm Druga dywizya grenadyerów .
nn Trzecia dywizya kirasyerów .

P o l a c y:
oo Dywizya Krukowieckiego pod Brudnem.
pp Dywizya Żymirskiego w Olszynce.
qq Dywizya Skrzyneckiego w rezerwie poza 0lszynką
rr Dywizya Szembeka na południu Grochowa.
ss Pułk grenadyerów gwardyi i 20-ty pułk piechoty w rezerwie pod Grochowem.
tt Korpus jazdy polskiej Tomasza Lubieńskiego.
uu Korpus jazdy polskiej Jana Umińskiego.
ww Batalion Kiekiernickiego na zachód od Ząbek.